niedziela, 29 grudnia 2013

Spotkanie z Grzegorzem Nawrotem - pracownikiem IPN

Podczas pracy nad projektem poznawaliśmy coraz więcej faktów dotyczących stanu wojennego, który wprowadzono w Polsce 13 Grudnia 1981 r. Warsztaty poprowadzone przez Grzegorza Nawrota, pracownika IPNu pozwoliły nam dowiedzieć się jeszcze więcej na temat sytuacji jaka miała wówczas miejsce w Polsce.W zajęciach wzięła udział cała nasza klasa, dzięki czemu również nasi koledzy mogli zainteresować się tematem tak nieodległej dla nas historii. 



wtorek, 17 grudnia 2013

Warsztaty

Jak już wspomnieliśmy w poprzednim poście, razem z wystawą przygotowywaliśmy również warsztaty. na początku wprowadziliśmy uczestników w temat stanu wojennego oraz PRLu. Gdy uczniowie drugich klas mieli już pokrótce opisany obraz Polski w latach 80  i 90 XX w., pokazaliśmy im wystąpienie generała Wojciecha Jaruzelskiego z dn. 13 grudnia 1981 r., w którym ogłosił on wprowadzenie stanu wojennego. Podzieliliśmy sie z nimi także prezentację multimedialną w której pokazaliśmy stosunki Polsko - Niemieckie, od czasu II wojny światowej, aż do dziś. Na sam koniec zademonstrowaliśmy im owoc naszej pracy, czyli wywiady, które były jednym z głównych celów projektu. Serdecznie podziękowaliśmy za wysłuchanie nas oraz zachęciliśmy naszych kolegów do głębszego poznania tematu.

Oto kilka zdjęć z warsztatów:








Wystawa

W ramach projektu przygotowaliśmy wystawę, którą następnie pokazaliśmy naszym młodszym kolegom z klas drugich. Po wystawie zaprosiliśmy Ich na dwugodzinne warsztaty o których będzie mowa w następnym poście. Dzięki pomocy grona pedagogicznego udało nam się zdobyć parę unikatowych eksponatów m. in. piękne sukienki wieczorowe, niezmiernie modne w PRLu oraz starą maszynę do pisania, której młodzież może nie pamiętać. Mamy nadzieję, że naszym drugoklasistom zapadło w pamięć trochę faktów na temat stanu wojennego, pomocy niesionej z Niemiec oraz okresu PRLu.

Oto fotorelacja z naszej ekspozycji:














wtorek, 10 grudnia 2013

Część wywiadu z Panią Tamarą Potasiak cz. II

"Mówiąc szczerze, to ten dzień bardzo dobrze pamiętam. Wstałam jak zwykle o godzinie ósmej, przyszykowałam sobie śniadanko i włączyłam telewizor. No i niestety, w telewizorze zobaczyłam pana generała Wojciecha Jaruzelskiego, który informował społeczeństwo, że właśnie został wprowadzony stan wojenny. Pamiętam, że początkowo ta informacja… jakby nie dotarła do mnie, ja nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Zawołałam mamę, brata, wspólnie słuchaliśmy dalszych relacji i dopiero wtedy, kiedy zobaczyłam, że moja zwykle tak bardzo opanowana mama jest zdenerwowana, to jakby dotarło do mnie, że coś się rzeczywiście dzieje złego."


"W. Kocińska: Dobrze, a czy kraje Europy Zachodniej pomagały Polakom w tym trudnym okresie?
Pani Tamara Potasiak: Z tego co wiem dzisiaj, już z perspektywy lat, to wiem, że tak. Wtedy troszeczkę inaczej odbierałam te informacje i nie do końca chyba zdawałam sobie sprawę z tego, jak to jest duża pomoc i na jak szeroką skalę prowadzona."

"W. Kocińska: A czy wśród Pani znajomych byli tacy, którzy otrzymywali paczki solidarności?
Pani Tamara Potasiak: Było ich wielu, z tego względu, że w latach osiemdziesiątych byłam dość mocno związana z ruchem oazowym działającym w naszej parafii i właśnie wtedy do kościoła trafiały paczki z państw zachodnich, więc w związku z tym bardzo często ksiądz, który opiekował się naszą grupą, ofiarowywał nam może nie całe paczki, ale niektóre produkty z tych paczek. Doskonale pamiętam - najbardziej – cynamonowe gumy do żucia, które były dla nas bardzo atrakcyjne, no ale poza tym solone masło w blokach, twardy ser koloru pomarańczowego – nie wiem do dzisiaj z jakiego kraju pochodziły te paczki, ale tak gdzieś w podświadomości został taki ślad, że to był ser holenderski, więc chyba z Holandii te paczki wówczas przychodziły – nie wiem, czy wszystkie. Wiem też, że od kościoła trafiały paczki z odzieżą w pokaźnej ilości. Miałam nawet kiedyś taką sytuację, że wracając z kościoła, po drodze, przechodząc koło plebanii, zostałam poproszona przez księdza proboszcza właśnie na plebanię, żebym wybrała sobie jakąś kurtkę czy płaszcz ze „świeżej dostawy” z Zachodu. Pamiętam, że nic wówczas nie wybrałam, z tego względu, że nie znalazłam rzeczy, która po pierwsze by na mnie pasowała, po drugie mi się podobała, ale i tak takie paczki z odzieżą też przychodziły i ludzie z nich korzystali."


Część wywiadu z Panią Tamarą Potasiak

Podczas wywiadu, Pani Tamara Potasiak opowiedziała nam bardzo ciekawą, można by rzec historię o miłości (choć tylko z jednej strony) jaką przeżyła podczas obozu młodzieżowego pod Berlinem. Oto ona:

"Doświadczyłam, rzeczywiście. To była forma paczki żywnościowej, z którą jest związana taka… nie wiem, zabawna chyba historia. Otóż, bodajże w osiemdziesiątym roku, latem, byłam na obozie młodzieżowym pod Berlinem, no i tam, na tym obozie przebywali nie tylko Polacy, ale też młodzież z NRD ówczesnej. No i tam poznałam chłopca o imieniu Thomas, Thomas Oberkaum, z którym się – no, można tak powiedzieć – zaprzyjaźniłam, jak to na wakacjach bywa bardzo często.No i jego turnus skończył się wcześniej, wyjechał sobie do Magdeburga, bo z Magdeburga pochodził, ja jeszcze zostałam na obozie, wymieniliśmy się, grzecznościowo oczywiście, adresami – nie telefonami, bo wtedy komórek jeszcze nie było. No i jakież to było moje zdziwienie, jak w najbliższą niedzielę znowu zobaczyłam Thomasa, ale tym razem w towarzystwie jego rodziców, których namówił do tego, żeby przyjechali do mnie w odwiedziny w niedzielę i zabrali mnie na taką całodniową wycieczkę, którą wspominam zresztą bardzo sympatycznie, bo raz, że zobaczyłam wiele ciekawych miejsc, do których mnie zawieźli, no i miałam też okazję dzięki nim zwiedzić jedno z najsłynniejszych na świecie Muzeum Pergamońskie – Pergamonmuseum; pod koniec dnia, wieczorem, przywieźli mnie z powrotem na miejsce. Pożegnaliśmy się i obiecaliśmy sobie, że będziemy utrzymywać ze sobą kontakt – no i rzeczywiście tak było, że po powrocie z wakacji jeszcze jeden czy dwa listy czy kartki – już dokładnie nie pamiętam – od Thomasa dostałam – pamiętam, że jeden list nawet z jego zdjęciem, ale to był chyba taki czas… tak, osiemdziesiąty pierwszy rok, to był taki czas, jak poszłam do liceum, zaczęłam pracę… pracę? Naukę! W szkole średniej, więc szybko o tych wakacjach jakoś zapomniałam i… wstyd się przyznać, ale na ostatni list Thomasa chyba nawet nie odpowiedziałam. No i czas sobie płynął i nagle, w osiemdziesiątym drugim bodajże roku, jakoś wiosną – to był albo marzec albo kwiecień, dokładnie nie pamiętam – zapukał do moich drzwi listonosz, trzymając przed sobą wielką paczkę. Byłam zdziwiona, bo nie spodziewałam się od nikogo żadnej przesyłki – zaczęłam studiować tę paczkę, oglądać ją, od kogo też może być, no i doczytałam się, ze jest to paczka od Thomasa – nadal nie kojarzyłam tego faktu z tym, że w owym czasie Polacy otrzymywali z Zachodu takie paczki, więc zaczęłam ją rozpakowywać i kolejne moje zdziwienie, jak okazało się, że ktoś przede mną już tą paczkę rozpakował i była ona powtórnie zapakowana. No i cóż, otworzyłam paczkę i widzę – czekolady, gumy do żucia, rozpuszczalne kakao – no fajnie, szukamy dalej… jeszcze była taka maskoteczka. Wyjmuję dalej, a tam jest tak – ryż, mąka, cukier, makaron… No i wtedy już zawołałam mamę, bo zrobiło mi się strasznie – nie wiem – przykro? Tak bym chyba to określiła. Bo te pierwsze produkty, które leżały na wierzchu paczki, te które wyjęłam na początku, czyli te czekolady i tak dalej. To skojarzyły mi się w ten sposób: „o, Thomas sobie o mnie przypomniał” i takie, wiadomo „chce zrobić mi przyjemność, tak?”. Natomiast już przy tych cukrach, mąkach i makaronach poczułam się tak troszkę niezręcznie, jak ktoś – nie wiem – gorszy? Może wtedy ta moja młodzieńcza ambicja była taka troszeczkę wygórowana i przerysowana – pewnie tak, bo dziś na pewno podeszłabym do tego zupełnie inaczej; dlatego, w każdym bądź razie, odpisałam – napisałam list do Thomasa po otrzymaniu tej paczki – oczywiście mu bardzo gorąco i serdecznie podziękowałam za pamięć, za to, że zadał sobie tyle trudu i zorganizował dla mnie taką przesyłkę, ale – co nie było chyba z mojej strony zbyt grzeczne – też nadmieniłam, że w Polsce to jeszcze nikt z głodu nie umiera i żeby na przyszłość raczej darował sobie tą kaszę i ryże, bo jeszcze mamy co jeść; to taka urażona chyba duma moja wtedy przemawiała."

sobota, 7 grudnia 2013

Kulisy wywiadu

Oto parę ujęć zza kulis naszego wywiadu z Panią Violettą Barańską oraz z Panią Tamarą Potasiak:







Spotkanie ze Świadkiem Historii - Tamara Potasiak

Ostatni wywiad w ramach naszego projektu przeprowadziliśmy z Panią Tamarą Potasiak, nauczycielką języka polskiego oraz wicedyrektor naszej szkoły.



Jako polonistka, Pani Potasiak udzieliła nam niesamowicie wyczerpujących odpowiedzi, opisując nam realia lat 80 XX wieku oraz odczucia jakie wiązały się z wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce. O pomocy z Niemiec wiedziała dzięki czynnemu zaangażowaniu w życie kościoła, ale także miała z nią styczność osobiście, dzięki Thomasowi, którego poznała na obozie młodzieżowym w Niemczech. Ich krótka znajomość nie przetrwała do dziś lecz jej wspomnienia pozostały. Właśnie nimi oraz innymi ciekawymi historiami Pani Tamara podzieliła się z nami podczas naszego spotkania.