środa, 4 grudnia 2013

Część wywiadu z Panią Ewą Wilczyńską

"W tym czasie, rozpoczęłam pracę w Państwowym Domu Dziecka im.Stanisława Jachowicza w Łodzi, mieszczącego się na ulicy Bednarskiego 15, to taki niewielki dom dziecka, gdzie przebywało około 30 wychowanków, był to wyjątkowo trudny czas dla dzieci, ponieważ w Polsce bardzo wielu rzeczy nie można było kupić, półki sklepowe były puste. Nasza Pani, która zaopatrywała placówkę w żywność miała poważne problemy z tym żeby zaopatrzyć dzieci we wszystkie potrzebne rzeczy."



"Pamiętam, że przyjechał kiedyś do nas, do placówki ogromny tir, trudno powiedzieć, że z paczkami, on po prostu był załadowany workami. Wtedy dostaliśmy informację, że to pomoc zorganizowana przez kościół w Niemczech. Zbiórka polegała na tym, że ludzie z danego rejonu przynosili do kościoła odzież, żywność, koce, kołdry, poduszki, buty, to wszystko co mogło tutaj się przydać i to wtedy trafiło do domów dziecka oraz innych instytucji."
"Była odzież, wysokiej jakości, były rzeczy nowe, wręcz z metkami (..) były też rzeczy w których ktoś już chodził, one nadal były dobre, ale były to rzeczy z drugiej ręki. Powiem tak, był okres kiedy naprawdę nie było nic w sklepach, ale dzieci miały  ubranie i one nie musiało być jakieś super jakości, najważniejsze że były buty tak, że dzieci mogły iść do szkoły."



"Była odzież, wysokiej jakości, były rzeczy nowe, wręcz z metkami (..) były też rzeczy w których ktoś już chodził, one nadal były dobre, ale były to rzeczy z drugiej ręki. Powiem tak, był okres kiedy naprawdę nie było nic w sklepach, ale dzieci miały  ubranie i one nie musiało być jakieś super jakości, najważniejsze że były buty tak, że dzieci mogły iść do szkoły."




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz