"W tym czasie, rozpoczęłam pracę w Państwowym Domu
Dziecka im.Stanisława Jachowicza w Łodzi, mieszczącego się na ulicy
Bednarskiego 15, to taki niewielki dom dziecka, gdzie przebywało około 30
wychowanków, był to wyjątkowo trudny czas dla dzieci, ponieważ w Polsce bardzo
wielu rzeczy nie można było kupić, półki sklepowe były puste. Nasza Pani, która
zaopatrywała placówkę w żywność miała poważne problemy z tym żeby zaopatrzyć dzieci we wszystkie potrzebne rzeczy."
"Pamiętam, że przyjechał kiedyś do nas, do placówki ogromny tir, trudno powiedzieć, że z paczkami, on po prostu był załadowany workami. Wtedy dostaliśmy informację, że to pomoc zorganizowana
przez kościół w Niemczech. Zbiórka polegała na tym, że ludzie z
danego rejonu przynosili do kościoła odzież, żywność, koce, kołdry,
poduszki, buty, to wszystko co mogło tutaj się przydać i to wtedy trafiło do domów dziecka oraz innych instytucji."
"Była odzież, wysokiej jakości, były
rzeczy nowe, wręcz z metkami (..) były też rzeczy w których ktoś już chodził, one nadal były dobre, ale były to rzeczy z
drugiej ręki. Powiem tak, był okres kiedy naprawdę nie było nic w sklepach, ale dzieci miały ubranie i one nie musiało być jakieś super jakości, najważniejsze że były buty tak, że dzieci mogły iść do szkoły."
"Była odzież, wysokiej jakości, były
rzeczy nowe, wręcz z metkami (..) były też rzeczy w których ktoś już chodził, one nadal były dobre, ale były to rzeczy z
drugiej ręki. Powiem tak, był okres kiedy naprawdę nie było nic w sklepach, ale dzieci miały ubranie i one nie musiało być jakieś super jakości, najważniejsze że były buty tak, że dzieci mogły iść do szkoły."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz