wtorek, 10 grudnia 2013

Część wywiadu z Panią Tamarą Potasiak cz. II

"Mówiąc szczerze, to ten dzień bardzo dobrze pamiętam. Wstałam jak zwykle o godzinie ósmej, przyszykowałam sobie śniadanko i włączyłam telewizor. No i niestety, w telewizorze zobaczyłam pana generała Wojciecha Jaruzelskiego, który informował społeczeństwo, że właśnie został wprowadzony stan wojenny. Pamiętam, że początkowo ta informacja… jakby nie dotarła do mnie, ja nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Zawołałam mamę, brata, wspólnie słuchaliśmy dalszych relacji i dopiero wtedy, kiedy zobaczyłam, że moja zwykle tak bardzo opanowana mama jest zdenerwowana, to jakby dotarło do mnie, że coś się rzeczywiście dzieje złego."


"W. Kocińska: Dobrze, a czy kraje Europy Zachodniej pomagały Polakom w tym trudnym okresie?
Pani Tamara Potasiak: Z tego co wiem dzisiaj, już z perspektywy lat, to wiem, że tak. Wtedy troszeczkę inaczej odbierałam te informacje i nie do końca chyba zdawałam sobie sprawę z tego, jak to jest duża pomoc i na jak szeroką skalę prowadzona."

"W. Kocińska: A czy wśród Pani znajomych byli tacy, którzy otrzymywali paczki solidarności?
Pani Tamara Potasiak: Było ich wielu, z tego względu, że w latach osiemdziesiątych byłam dość mocno związana z ruchem oazowym działającym w naszej parafii i właśnie wtedy do kościoła trafiały paczki z państw zachodnich, więc w związku z tym bardzo często ksiądz, który opiekował się naszą grupą, ofiarowywał nam może nie całe paczki, ale niektóre produkty z tych paczek. Doskonale pamiętam - najbardziej – cynamonowe gumy do żucia, które były dla nas bardzo atrakcyjne, no ale poza tym solone masło w blokach, twardy ser koloru pomarańczowego – nie wiem do dzisiaj z jakiego kraju pochodziły te paczki, ale tak gdzieś w podświadomości został taki ślad, że to był ser holenderski, więc chyba z Holandii te paczki wówczas przychodziły – nie wiem, czy wszystkie. Wiem też, że od kościoła trafiały paczki z odzieżą w pokaźnej ilości. Miałam nawet kiedyś taką sytuację, że wracając z kościoła, po drodze, przechodząc koło plebanii, zostałam poproszona przez księdza proboszcza właśnie na plebanię, żebym wybrała sobie jakąś kurtkę czy płaszcz ze „świeżej dostawy” z Zachodu. Pamiętam, że nic wówczas nie wybrałam, z tego względu, że nie znalazłam rzeczy, która po pierwsze by na mnie pasowała, po drugie mi się podobała, ale i tak takie paczki z odzieżą też przychodziły i ludzie z nich korzystali."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz